środa, 21 października 2015

Rozdział I. - Homeless child looking for a home. [ZAWIESZONE]

Hey, Hi , Hello dzióbki <3

PIERWSZY ROZDZIAŁ JUŻ JEST!!!!
Serdecznie zapraszam do czytania i przede wszystkim KOMENTOWANIA, bo nie wiem czy komuś się podoba ;-; Uświadomcie mnie o tym proszę :3
(Znów krótko - około 2000 słów ;;;;;, ale nie umiem pisać dłuższych) 

P.S. UWAGA!
Na blogu pojawiła się nowa autorka, która niedługo się przedstawi i doda własne ficki. Proszę o miłe przyjęcie jej do naszego małego grona <3

Paringi:

  • TaoHan
  • TaoRis


>>>Kris POV<<<



Ciche pukanie wybudziło mnie ze snu. Słuchawki, które włożyłem w uszy idąc spać, zwisały teraz z łóżka, a mój telefon wisiał na włosku, żeby spadł na wyścielający panele morski dywan.
Wsunąłem szybko urządzenie do kieszeni, uprzednio wyciągając z niego słuchawki i spuściłem nogi na podłogę. Westchnąłem głęboko masując bolące skronie. Ciśnienie musi być wysokie. Zawsze wtedy bolała mnie głowa i moje samopoczucie było krótko mówiąc słabe.
Pukanie ponowiło się, a ja zdałem sobie sprawę, że jednak mi się to nie śniło, a ktoś faktycznie musi stać za moimi drzwiami. Mruknąłem, nie będąc w stanie się podnieść, a drzwi do pokoju zaskrzypiały, ukazując rudo - czerwoną czuprynę naszego Maknae.
- Hyung, wszystko ok? - zapytał podchodząc bliżej.
- Yhym. Wszystko dobrze. - skłamałem. - Idź do Luhan'a. - mruknąłem bardziej do siebie niż do współlokatora, z którym dzieliłem pokój.
- Hyung, martwię się. - chłopak usiadł obok mnie i objął ramieniem. - Widzę, że Cię coś gryzie i wiem też, że nie chcesz o tym nikomu mówić, żeby nas nie denerwować, ale ja...
- Co ty, Tao? - przerwałem mu, a chłopak spochmurniał. - Widzisz co się dzieje? Znasz mnie? Nie wydaje mi się. - warknąłem, odwracając wzrok w stronę okna. Wiedziałem, że te słowa mogły go zranić, ale w tej chwili mało się tym przejmowałem.
Pierwszy raz w życiu denerwowała mnie osoba samego Zitao, który na co dzień jako jedyny potrafił utrzymać moje nerwy na wodzy i stłumić wszystkie budujące we mnie negatywne emocje.
- Kris. Możesz się zdziwić, ale znam Cię o wiele lepiej niż może Ci się wydawać. - powiedział spokojnym głosem głaszcząc dłonią moje plecy. - Co się dzieje?
- To przez ciśnienie. Boli mnie głowa. To wszystko.
- Na pewno?
- Tak. - znów skłamałem. Nie chciałem, aby mój problem wyszedł na światło dzienne. Aby utwierdzić chłopaka w moich słowach uśmiechnąłem się lekko, a wyraz jego twarzy rozchmurzył się.
- Zrobię Ci wapno i przyniosę aspirynę. - przytaknąłem i powiodłem za chłopakiem wzrokiem do czasu, gdy zniknął za drewnianymi drzwiami. Ponownie schowałem twarz w dłoniach zastanawiając się, jak mogę pozbyć się problemów, które wciąż nie dawały mi spokoju. Siedziałem przez jakiś czas w tej samej pozycji, acz w końcu zdecydowałem się położyć z powrotem na materacu i postarać się jakoś zwalczyć te myśli z mojej głowy. Wyjąłem telefon z dresów i wystukałem sms'a do Kai'a. Bądź co bądź, to mój brat,a z rodziną trzeba być szczerym na każdy temat. Także ten.
- Proszę. - nie zauważyłem nawet kiedy Maknae wrócił do pokoju z lekami. Postawiłem szklankę z bomblującym wapnem na szafkę, a tabletkę połknąłem wierząc, że mi pomoże.
- Dzięki Tao. - uśmiechnąłem się do niego niemrawo. - Mógłbyś zawołać do mnie Kai'a i Baekhyun'a? - poprosiłem nie otrzymując wiadomości zwrotnej od brata.
- Baekhyun-hyung gdzieś wyszedł z Chanyeol'em-hyungiem, ale mogę zawołać JongIn'a-hyunga. - skinąłem głową i cierpliwie czekałem, aż przyjdzie. Położyłem się ponownie na łóżku i przymykając oczy starałem się nie myśleć o bólu głowy, a o tym, gdzie do cholery wybrała się ta dwójka, bez uprzedzenia mnie. No ale tak, sam powiedziałem, że mają sami sobie radzić przez jakiś czas. Czego innego mogłem się spodziewać?


******


- Wiesz gdzie oni się wybrali?
- Chan zabrał Baek'a na zakupy. Wiesz jaki on potrafi być upierdliwy i nieznośny, gdy nie ma nowych rzeczy. - Kai uśmiechnął się powodując, że na mojej smutnej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- No tak. - mruknąłem. - Kai wiesz...muszę z Tobą porozmawiać. - westchnąłem głośno przełamując się w końcu.
- Mów. - spojrzałem na niego ze swojego rodzaju strachem w oczach.
- Pamiętasz....Gdy mama zmarła w spadku zostawiła nam na pół to mieszkanie i konto w banku.
- Pamiętam. Na koncie było kilkadziesiąt milionów won (1 zł to około 308 wonów) .
- Właśnie. Wiesz... jest mały problem. - zagryzłem wargę. - Zaczyna nam brakować kasy.
- Co? Jak to?
- Normalnie. Nikt nie dokłada się do rachunków ani jedzenia. - schowałem twarz z powrotem w dłonie.
- Dlaczego nie mówiłeś o tym wcześniej?
- Głupio mi było. Wiesz, że nienawidzę dzielić z kimś problemów.
- Wiem bracie, wiem. - chłopak zamyślił się na chwilę. - Porozmawiam z nimi, jeśli chcesz.
- I co im powiesz? Zmusisz Yeol'a i Baek'a do pracy? Luhan pracuje, a Tao studiuje. Co mu powiesz? Sory Tao, ale rzuć studia, bo nie mamy kasy i musisz iść do pracy?
- Kris...
- Pozatym, gdzie go przyjmą bez wykształcenia?
- Kris..
- Co?
- Ja pójdę do pracy. Wykłady i tak mam od rana do czternastej, a po mógłbym chodzić na popołudniową zmianę.
- Jesteś nie poważny.
- Ale...
- Nie pozwolę, żebyś się przepracowywał. - wstałem. - Tym bardziej, że został Ci ostatni rok i będziesz pisać magisterkę. Nie ma opcji, żebyś zawalał studia.
- Lepiej żebyśmy nie mieli co jeść?
- Może i lepiej! - pod wpływem impulsu wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół, wychodząc z dormu. Chłodne, późno-sierpniowe powietrze uderzyło mnie w twarz pozbywając się uporczywego bólu głowy. Ruszyłem przed siebie wciskając dłonie głęboko w kieszenie bluzy. Zmierzałem, można by rzec, do nikąd. Nie miał żadnego celu. Wyszedłem po prostu ochłonąć. Odpocząć  od nerwów.


*******


- Ej! - no jasne. Ostatnie o czym marzyłem w tej chwili, było spotkanie grupki osiedlowych dresów, którzy na zbyt przyjaznych nie wyglądają. - Piękniś,  masz fajki? - zacisnąłem mocno zęby, żeby im się nie odszczekać i dalej szedłem wzdłuż ciemnej uliczki osiedlowej. Niestety mój plan się nie ziścił, bowiem jeden z nich postanowił do mnie podbiec i szarpnąć za rękaw. Odwróciłem się do niego i zmierzyłem od góry do dołu. Młody, wysoki blondyn z dziecięcymi rysami twarzy. Pod jakimś względem przypominał mi Luhan'a.
- Mój kumpel o coś pytał. - głos miał lekko zachrypnięty, ale głęboki i dźwięczny. - Masz fajki?
- Nie. - wysyczałem przez zęby, odwróciłem się z zamiarem odejścia od niego, jednak nie było mi to dane, bo przede mną z ziemi wyrósł kolejny, dużo większy i szerszy od młodego, który poczęstował mnie prawym prostym. Jako że się tego nie spodziewałem, wylądowałem na chodniku z niezbyt przyjemnym dla ucha sykiem.
Wstałem po chwili i jednym sprawnym ruchem powaliłem tego chłopaczka na ziemię. Jednak lekcje karate, do których byłem zmuszany przez matkę się przydały.
- Spróbuj jeszcze chociaż raz zaczepić mnie, lub jednego z moich znajomych, a pożałujesz. - po tych słowach odszedłem już spokojny w stronę dormu, a dresy się rozeszli, jak mniemam, do domów.
Cicho otworzyłem zamek i wszedłem do środka, mając nadzieję, że nikogo nie obudzę. Zdjąłem kurtkę i buty po czym przeszedłem do łazienki. Obmyłem twarz i widząc w lustrze rozciętą skroń westchnąłem głośno opierając się o umywalkę. Zbeształem się w myślach za swoje nieodpowiedzialne zachowanie. W końcu, ten młody nic mi nie zrobił, a wyglądał jakby był z nimi z przymusu. Sięgnąłem po apteczkę, która znajdowała się w szafie z tyłu pomieszczenia i wyjąłem z niej wodę utlenioną i jakiś gazik.
- Pozwól, że ja to zrobię. - głos Pandy wywołał u mnie dreszcze i aż podskoczyłem słysząc i widząc go w drzwiach. Chłopak podszedł do mnie i spojrzał na rozcięcie. - Chodź do pokoju.
Bez sprzeciwów poszedłem do naszego pokoju cały czas będąc kilka kroków za Tao. Gdy znaleźliśmy się już za zamkniętymi drzwiami nastolatek usiadł na swoim łóżku i spojrzał na mnie ponaglająco. Podszedłem do niego i usiadłem na skraju materaca wzdychając po raz enty tego dnia.
- Połóż się. - polecił, a ja lekko zdziwiony zawiesiłem na nim swoje spojrzenie. - Tak będzie mi wygodniej. - wzruszyłem ramionami układając się wygodnie na poduszkach.
- Na kolanach. - sprecyzował uśmiechając się lekko.
- A Luhan?
- Przecież go nie zdradzam, prawda? Chcę Ci tylko pomóc. No już chodź, obmyję Ci to. - wykonałem polecenie Tao, po chwili leżąc na jego kolanach. Cały czas patrzałem na jego skupioną, ale też jakby smutną twarz, jednak wszystkie negatywne emocje zawsze potrafił dobrze skrywać za swoim uśmiechem i teraz nie było inaczej, jednak ja dobrze potrafiłem go rozgryźć.
Naturalne worki pod oczami, którymi był obdarzony nastolatek były widocznie większe przez zarwane noce, które przeznaczał na nauki do sesji. Teraz biedak był tuż przed kolejnymi zaliczeniami i widać było, że ciężko mu udźwignąć same studia, a co dopiero, gdyby miał jeszcze pracować. Nie wybaczyłbym sobie, jeśli podupadłby przez to na zdrowiu, a było to prawie pewne.
Jego ruchy były bardzo delikatne, jakby dotykał motyla, a nie chłopaka jakim jestem ja - szorstkim i ostrym. Gdy skończył patrzył na ranę jeszcze przez chwilę.
- Hyung...
- Hmpf?
- Mógłbym z Tobą porozmawiać? - przytaknąłem. - O Luhan'ie.
- Skoro moja Panda potrzebuje miłosnej rady, to chyba trafiłeś pod zły adres. Kai jest w tym lepszy.
- Nie... W zasadzie to... - podniosłem się i usiadłem naprzeciwko niego.
- Spokojnie. - uśmiechnąłem się lekko łapiąc go za ramiona.
- Chodzi o to, że Lu-ge chce to już zrobić, a ja chyba nie jestem jeszcze gotów na taki krok. Znam go zbyt krótko. - wyrzucił, a w następnej chwili jego policzki pokryły się różem.
Więc takie buty. Mimo przyjaźni, jaką darzyłem LuLu, myśl, że mógłby TO robić z moją malutką Pandą wywoływała u mnie chęć wydrapania mu oczu.
- Rozmawiałeś z nim o tym? - zaprzeczył ruchem głowy. - Wiesz, powinieneś to zrobić, bo jeśli będzie nalegał i nie mówię tego po to, żeby Cię denerwować, tylko dla Twojego dobra, to znaczy, że mu na Tobie nie zależy tak bardzo jak Ci na nim. - chłopak posmutniał na tą wiadomość, ale nie chciałem, żeby został skrzywdzony przez los, bo Lu okazałby się dupkiem. - Hej, Tao. Pamiętaj, że zawsze masz mnie. Kris-Hyung zawsze Ci pomoże, jeśli czegoś będzie Ci trzeba, tak? Wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko.
- Wiem Kris. Dziękuję. - długie ramiona Huang'a oplotły moją szyję, a jego ciało przytuliło się do mojego.
- Nie masz za co, Tao. Od tego są starsi koledzy. - poklepałem go lekko po plecach i odsunąłem od siebie wracając na swoje łóżko. - Dobranoc. - rzuciłem jeszcze na odchodne i przebrany w piżamę zgasiłem lampkę nocną udając się do krainy snów.


>>>Tao POV<<<


- Dobranoc. - mruknąłem cicho w stronę starszego. Włożyłem słuchawki do uszu i włączając playlistę pochłonięty myślami skupionymi nad słowami Kris'a, zasnąłem.

Następnego dnia Luhan przyszedł do mnie około dziewiątej. Zapytał czy gdzieś wyskoczymy tylko we dwoje, jako że dostał dzień wolny w pracy. Zgodziłem się, w końcu, musiałem poważnie z nim porozmawiać.
Wybraliśmy się do parku. Tam rozłożyliśmy koc, położyliśmy się obaj i wpatrywaliśmy w niebo. Uwielbiam spędzać z nim takie chwile. Czuję się wtedy naprawdę kochany i potrzebny. Uciekam od trosk i zmartwień. Pozwoliłem sobie na dzień wolny od nauki, tylko po to, aby spędzić czas z ukochanym. Czyż to nie jest nierozsądne? Czułem jednak, że takie małe wagary są mi potrzebne. Dwa dni tygodniowo to o wiele za mało, aby pozytywnie nastawić się do życia na powrót i odzyskać siły na kolejne pięć dni na uczelni.
Leżeliśmy tak długi czas, obaj bez słowa, jedynie ze splecionymi dłońmi.
~Powinieneś z nim o tym porozmawiać~ - słowa Kris'a-hyung'a krążyły mi po głowie i postanowiłem w końcu wypowiedzieć je na głos. Odwróciłem się bokiem do Lu i podpierając się na łokciu spojrzałem na jego profil. Miał zamknięte oczy i widać było, że cieszył się z wspólnego poranka.Aż ciężko było mi przerwać tę jego błogość, ale musiałem coś zrobić.
- Lulu-gege... - twarz chłopaka odwróciła się w moją stronę, a oczy wwierciły się w moje tęczówki.
- Tak?
- Kochasz mnie? - prosto z mostu. Tak było mi najprościej. Nigdy nie lubiłem owijać w bawełnę.
- Oczywiście. Jak mogłeś w to zwątpić? - uśmiech LuLu rozgrzał moje serce.
- Bo...Lu... Ciągle nalegasz na ten pierwszy raz. - zacząłem bawić się palcami jego dłoni.
- Kochanie... - podniósł się do siadu przez co i ja wstałem. - To ma być dowód mojej miłości, tak? A ja chcę Ci ją pokazać w pełni jak najszybciej. - spuściłem głowę z zawstydzenia. Jak ja mogłem w ogóle pomyśleć, że Luhan mnie nie kocha?! Westchnąłem głośno karcąc się za swoją głupotę. Chłopak wziął moje dłonie i zamknął w swoich zwracając na siebie moją uwagę.  - Kocham Cię, Tao. I proszę nie zapominaj o tym nigdy. - przytaknąłem i zbliżyłem się do niego, już po kilku sekundach czując jego usta na swoich. Co z tego, że ludzie się gapią? Najważniejsze było to, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, a ja jestem pewien, że słowa Kris'a się nie spełniły.
Nie chcieliśmy pogłębiać pocałunku, więc odsunęliśmy się od siebie, a ja uśmiechnąłem się wciąż mając zamknięte oczy.
- Tao... - szept Kris'a doszedł do moich uszu, a mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Ale zaraz...Głos Kris'a? Pośpiesznie otworzyłem oczy. Źrenice powiększyły mi się do nieziemskich rozmiarów, a serce zaczęło bić szybciej pod wpływem nagłego stresu.
- Kris, co ty tu? Gdzie Luhan? - emocje, które mną targały w tamtym momencie były niesamowicie wielkie i nie byłem w stanie odróżnić poszczególnych z nich. Kris położył mi palec na ustach i spojrzał w bok. Podążyłem wzrokiem za nim i doznałem szoku.

- LUHAN! - wydarłem się na cały głos zrywając się z łóżka. Oddychałem głośno i głęboko jednocześnie rozglądając się dookoła. Byłem w pokoju, w którym panował mrok. Siedziałem zlany potem na swoim łóżku w pokoju w dormie.
- Taoś! Co się stało? - do pomieszczenia wparował Lulu cały w nerwach. Widząc go całego i, co najważniejsze, żywego łzy wypłynęły z moich oczu strumieniem, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Chowając głowę w dłoniach poczułem jak Han podchodzi do mnie i obejmuje ramionami, przytulając mocno do siebie. - Spokojnie Tao. To tylko zły sen. - szeptał mi do ucha kołysząc się delikatnie do przodu i tyłu. - Już dobrze?
- Tak. - szepnąłem cicho odsuwając się od niego lekko. - Luhanie... Zostaniesz przy mnie? - podniosłem na niego zaszklone spojrzenie. Nie chciałem spać sam... Nie po tym co zobaczyłem...
- Oczywiście. - pocałował mnie w czoło i objął w pasie, gdy położyliśmy się na poduszkach. - Już będzie dobrze. Postaraj się zasnąć, skarbie.

*********

4 komentarze:

  1. Ok, jednak dzisiaj przeczytałam XD
    Jeszcze nigdy nie czytałam TaoHana :D Ale to był dobry pierwszy raz :D
    Nie zauważyłam błędów, ale nie zwracam nawet na nie uwagi, jeśli nawet by były, skupiam się bardziej na treści.
    Podoba mi się fabuła :D
    I czekam na następne rozdziały :D
    Weeny ~ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada. Dopiero co skończyłam czytać ten rozdział, a już chce następny >.< Nie zauważyłam żadnych błędów, ale że z natury jestem jedną wielką ślepotą nic dziwnego. Podoba mi się fabuła. Co prawda to dopiero początek i zgaduje, że z czasem rozkręci się jeszcze bardziej (liczę na to)
    Będę twoją stałą czytelniczką to wiem na pewno.
    Czekam na pojawienie się Sehunka ^^ i na następny rozdział
    Pozdrawiam i ślę wenę :3

    OdpowiedzUsuń